Hank i Sam starali się zachowywać jak zwykle, ale w rzeczywistości bali się, że lada dzień do ich warsztatu może przyjść policja. Dziewczyna znała ich imiona i miejsce pracy. Prędzej czy później spodziewali się, że na nich dotrze. Byli zestresowani i nie mogli nic z tym zrobić. Przygotowywali się do opuszczenia miasta, ale jeszcze tego nie zrobili, ponieważ uwielbiali swój warsztat.
Niemniej jednak pewnego czwartkowego popołudnia dziewczyna weszła do ich warsztatu. Zaczęła chodzić po sklepie, jakby czegoś szukała, rozglądając się po półkach.
--- "Szukasz czegoś, maleńka?"
--- "Tak." --- Powiedziała zwracając się do Sama --- "Pomyślałam, że może mógłbyś mi w czymś pomóc."
Sam był zaskoczony, gdy zobaczył, że to Lilly. Przez myśl przeszło mu szybko, że to policyjna pułapka.
--- „Co by to było, Lilly?” --- powiedział na tyle głośno, aby Hank usłyszał.
--- „To trochę żenujące.” --- Spuściła głowę --- "Ja nie..."
--- "Co to jest?" --- zapytał niecierpliwie Sam --- "Nikogo tu nie ma, możesz powiedzieć"
--- „Czy mógłbyś najpierw zamknąć drzwi?” --- powiedziała, kiedy Hank przyszedł od tyłu.
Sam podszedł do głównego wejścia i zaryglował je. Dźwięk zamykanych drzwi sprawił, że przez całe jej ciało przeszedł dreszcz. Następnie Sam opuścił rolety w oknach.
--- "Więc co to jest?" --- powiedział Hanka.
Lilly stała w milczeniu, spuszczając wzrok i przygryzając wargę. Powoli zsunęła ramiączka sukienki po bokach ramion i opuściła letnią sukienkę na ziemię.
Pod spodem nie miała nic na sobie. Ani nawet majtek. Stała tam, jej maleńka, naga sylwetka przed dwoma ogromnymi, krzepkimi mężczyznami. Uśmiechali się i spoglądali zachłannie na jej ciało. Zamknęła oczy, kiedy zobaczyła zbliżających się do niej dwóch mężczyzn. Jęknęła lekko, gdy poczuła, jak ogromne dłonie zaczynają dotykać jej tyłka i pieścić piersi.
--- "Dlaczego tu jesteś?" --- zapytał Sam.
--- „Ja…” --- Lilly próbowała odpowiedzieć.
--- „Czy powiedziałeś komuś o tym, co się stało?” --- powiedział Hanka.
--- "Nie proszę pana." --- powiedziała nieśmiało. Bardzo się ich bała.
--- "Czy mówiłeś komuś o nas?" --- zapytał Sam.
--- "NIE."
--- „Ktoś wie, że tu jesteś?” --- zapytał Hank, kładąc dłoń na jej głowie. Jego dłoń była tak duża, że miała wrażenie, że gdyby tylko chciała, mogłaby zmiażdżyć jej czaszkę.
--- „Nie, proszę pana. Opuściłem zajęcia wcześniej i powiedziałem rodzicom, że będę nocował u kolegi”
--- „Nikt nie widział, jak tu przychodziłeś?”
--- „Nie, proszę pana. Przejechałem nawet długą trasę metrem”.
--- "Uklęknij" --- powiedział Hank kładąc swą wielką dłoń na jej głowie.
Uklękła na betonowej podłodze. Nagi. Na kolanach czuła się jeszcze mniejsza i bardziej bezbronna. Hank wyjął zza pleców pistolet, odbezpieczył go i wycelował w nią.
--- „To nic osobistego, chłopcze, ale sprawiasz nam pewien problem”. --- powiedział.
--- „Widzisz” --- powiedział Sam --- „Pominąłeś nas dwa razy i nie możemy ryzykować, że zaczniesz mówić”.
Lilly zachowała spokój, ale panicznie bała się pistoletu. Łzy napłynęły jej do oczu i wkrótce jedna z nich spłynęła po jej policzku. Zapadła długa cisza, a ona zebrała w sobie postanowienie.
--- "Rozumiem." --- powiedziała łamiącym się głosem.
Podniosła się lekko z pięt i ku zaskoczeniu mężczyzn wzięła lufę pistoletu do ust. Zamknęła oczy, powodując, że z jej oczu popłynęło więcej łez, i przygotowała się na strzał.
--- "Co to jest?" --- powiedział Sam, delikatnie pukając stopą kawałek plastiku pomiędzy jej pośladki.
Wymamrotała coś.
Hank wyciągnął pistolet z jej ust i gestem nakazał jej odpowiedzieć.
--- "Przepraszam pana." --- powiedziała do Handa, a potem odpowiedziała Samowi --- „Nazywają je zatyczkami analnymi, proszę pana”.
--- „Masz zatyczkę w dupie?” --- zapytał Sam, dość zaskoczony.
--- "Tak jest." --- powiedziała. --- "Noszę to codziennie do szkoły"
Sam i Hank wymienili spojrzenia.
--- "Dlaczego?"
--- „Trenuję tyłek. Nie chcę, żeby się rozerwał, kiedy ty…”
--- "Pieprzyć to?" --- zapytał Hanka.
--- „Tak. Nie chcę, żeby to się rozerwało, kiedy zdecydujesz się mnie zgwałcić… tam.”
Śmiali się.
--- "I jak idzie trening?" --- zapytał Sam.
--- „Bardzo dobrze, proszę pana.” --- powiedziała --- „Ten jest już o 2 rozmiary większy niż ten, od którego zaczynałam”.
--- „A kiedy zacząłeś?”
Lilly zrobiła się czerwona.
--- „Po tym jak ostatni raz... mnie wykorzystałeś.” --- Odpowiedziała --- "Naprawdę boję się tam rozpruć, bo mogłoby dojść do infekcji."
Uśmiechnęli się.
--- „Bardzo miło” --- powiedział Hank.
--- „Tak. Nieźle. A co z twoją cipką, dzieciaku? Czy nie wymaga rozciągania?” --- zapytał Sam.
--- „Och, proszę pana. Jestem grzeczną dziewczyną. Nie dotknęłabym się tam.” --- powiedziała.
--- „Nie sądzisz, że wymaga to żadnego szkolenia?”
--- „Och, jestem pewien, że tak, ale nigdy nie odważyłbym się tego zrobić, proszę pana”. --- powiedziała.
Oboje się uśmiechnęli.
--- „Myślę też, że rozerwanie nie wpłynęłoby tak łatwo na infekcję.” --- powiedziała, znów się czerwieniąc.
Zapadła cisza, a ona nie mogła podnieść oczu ze wstydu. W końcu odwróciła się do Hanka i wzięła lufę z powrotem do ust.
--- „Hank, myślę, że moglibyśmy się z nią trochę zabawić”. --- powiedział Sam
Hank najwyraźniej się nad tym zastanawiał.
--- „Poza tym, proszę pana.” --- powiedziała Lilly, wyjmując na chwilę pistolet z ust --- "Zawsze możesz mnie potem uśpić." --- i z powrotem objęła wargami lufę.
--- „Ona ma rację” --- powiedział Sam z uśmiechem.
Hank uspokoił się trochę i ponownie się wycofał.
--- „Myślę, że to dobry pomysł, aby poćwiczyć także swoją cipkę. Ale to wymaga czasu”.
--- „Tak samo myślałam. Dlatego powiedziałam rodzicom, że będę nocować u mojej przyjaciółki” --- powiedziała spuszczając wzrok.
--- „Ale nie możemy cię tu tak trzymać przez cały dzień. Mamy warsztat do poprowadzenia.” --- powiedział.
Lilly odetchnęła z ulgą, że nie umrze. Przynajmniej jeszcze nie.
--- „Nie masz jakiejś piwnicy, w której trzymasz wszystkie porwane dziewczyny?” --- powiedziała Lilly patrząc na niego swoimi słodkimi oczami.